Niedawno Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) zalecił dyrektorom szpitali, by ze względu na szybkie rozprzestrzenianie się pandemii COVID-19, ograniczyć do niezbędnego minimum, a nawet czasowo zawiesić udzielanie świadczeń planowych, czyli takich, na które pacjenci byli już zapisani. Ma to minimalizować ryzyko transmisji wirusa, a także zapewnić dodatkowe łóżka dla pacjentów wymagających leczenia szpitalnego. Co prawda uściślono, że to tylko zalecenie, a nie urzędowe polecenie i że nie dotyczy ono nagłych przypadków, a ostateczną decyzję w sprawie każdego pacjenta podejmować będą lekarze prowadzący, ale jest oczywiste, że dyrektorzy placówek opłacanych przez NFZ będą musieli się do tego zalecenia dostosować. Z drugiej strony udawać, że bez nadzwyczajnych środków, damy sobie radę, też nie można, bo trzecia fala pandemii, to prawdziwe tsunami. Liczba zakażonych, zajętych łóżek i respiratorów rośnie w niepokojącym tempie. Gdyby wcześniej nie uruchomiono sieci szpitali tymczasowych i gdyby nie ruszyła akcja szczepienia, sytuacja już dziś byłaby krytyczna. Kto wie, czy nie bylibyśmy świadkami tego, co działo się na początku pandemii we Włoszech i Hiszpanii. NFZ chce za wszelką cenę tego uniknąć.
Przesunięcie badań diagnostycznych i zaplanowanych wcześniej świadczeń na bliżej nieokreślony termin, to bardzo zła wiadomość dla tysięcy pacjentów, którzy cierpliwie czekali na swoją kolej. Nie dziwię się, że wielu z nich odbiera to jako pozbawienie ich ostatniej nadziei. Dotyczy to szczególnie pacjentów onkologicznych. W ich przypadku czas rozpoznania choroby i moment rozpoczęcia jej leczenia, mają decydujący wpływ na szanse całkowitego wyleczenia. Onkolodzy alarmują, że diagnostyka i profilaktyka leżą. To niestety także efekt ograniczonego, przez wprowadzone w życie obostrzenia sanitarne, dostępu do lekarzy specjalistów. Ale w końcu tych pacjentów trzeba będzie na oddziały szpitalne, na badania i zabiegi przyjąć. I to jest właśnie ten tytułowy „dług zdrowotny”. Narasta lawinowo z każdym dniem. Będziemy go spłacać przez cały bieżący roku i prawdopodobnie przez kilka następnych lat, bo z tego co mówią lekarze, także wielu ozdrowieńców, jeszcze długo, będzie się zmagać z ubocznymi skutkami pandemii.
Nie od dziś wiadomo, że nasza służba zdrowia, mimo rosnących z każdym rokiem nakładów, wciąż jest niedoinwestowana. Pandemia obnażyła wszystkie jej braki i niedoskonałości. Trzeba sobie wreszcie jasno powiedzieć, że bez dodatkowego zastrzyku finansowego, jej obecny stan się nie poprawi. Wsparcie ze strony samorządów, różnego rodzaju fundacji i takich inicjatyw jak WOŚP jest nie do przecenienia, ale to i tak kropla w morzu potrzeb. Dodatkowe środki z unijnych funduszy pomocowych też nie wystarczą. Zmiany organizacyjne, upaństwowienie szpitali powiatowych, do czego podobno przymierza się rząd Zjednoczonej Prawicy, moim zdaniem nic nie dadzą, bo na końcu i tak pojawi się kwestia finansowania. A oszczędzać naprawdę nie ma już na czym. Musimy sobie uświadomić, że za pieniądze, które już są w systemie ochrony zdrowia, niczego więcej nie da się zrobić. W przeszłości pojawiały się różne pomysły na poprawę tej sytuacji, może warto do nich wrócić ponad podziałami. Na dużo większe pieniądze bezpośrednio z budżetu państwa bym specjalnie nie liczył, bo po pierwsze musiałoby się to wiązać ze zmianą modelu finansowania, a po drugie nasze państwo jest coraz bardziej zadłużone, a nie tylko ten obszar wymaga dofinansowania. Rządzący uciekają od tego tematu, bo jest on niewygodny politycznie, ale prędzej czy później będą musieli go podjąć.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?