Już wszystko jasne. Drugą turę wyborów prezydenckich wygrał Andrzej Duda uzyskując 51,03 proc. głosów, podczas gdy jego konkurent Rafał Trzaskowski 48,97 proc. Te wyniki najlepiej świadczą o tym, jak bardzo wyrównany był ich pojedynek. Oczywiście dużo łatwiej prowadzi się kampanię z pozycji urzędującego prezydenta. Duda miał za sobą rząd i całą, potężną machinę państwa oraz wszystkie media publiczne. Jego rywal nie był oczywiście bezbronny. Ale ten segment mediów, na który mógł liczyć, ma zdecydowanie mniejszy zasięg i mniejszą siłę rażenia niż ten pierwszy. Nie sposób też nie zauważyć, że Duda miał poparcie wielu hierarchów i znacznej części Kościoła instytucjonalnego. Co prawda Prymas Polski i Przewodniczący Episkopatu apelowali do duchownych, by ci nie angażowali się bezpośrednio w wybory, ale skuteczność ich apelu była znikoma.
Oczywiście ostatnie zdanie będzie należało do Sądu Najwyższego, który zgodnie z art. 129 Konstytucji RP będzie musiał stwierdzić ważność wyborów. Ale zanim to zrobi, musi rozpatrzyć wszystkie protesty wyborcze, które zostaną do niego skierowane, a z góry można przewidzieć, że będzie ich tym razem rekordowa ilość. Gdyby SN stwierdził nieważność wyborów, musiałyby zostać przeprowadzone nowe, na zasadach przewidzianych w art. 128 ust. 2 Konstytucji dla przypadków opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej. To tak informacyjnie, bo mam nadzieję, że do tego jednak nie dojdzie.
I co teraz ? Trudno wyrokować. Jako legalista i propaństwowiec stoję na stanowisku, że z demokratycznym werdyktem suwerena trzeba się pogodzić. Ale zdaję sobie też sprawę, że dla wielu naszych rodaków będzie to bardzo trudne. Polska wychodzi z tegorocznej batalii prezydenckiej poobijana i podzielona jak nigdy. Takich emocji, tak ostrej, momentami brutalnej kampanii wyborczej od początku transformacji nie było. Pojedynek Wałęsy z Kwaśniewskim z 1995 roku, to przy starciu Trzaskowskiego z Dudą, przysłowiowy „Wersal”. Każdy z kandydatów, szczególnie w końcówce kampanii, dużo mówił o niwelowaniu podziałów i burzeniu murów nieufności. Każdy z nich deklarował, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. Tylko jak to teraz zrobić ? Niby czas leczy rany, ale one są tak głębokie i tak rozległe, że doprawdy nie wiem, co miałoby przyspieszyć ich zabliźnianie. Zobaczymy, co przyniosą nam najbliższe dni. Wiem jedno. Wysoce niesprawiedliwych, krzywdzących, obraźliwych słów, wyjątkowo obrzydliwych zagrywek, a tych w tej kampanii nie brakowało, tak szybko się nie zapomina. Nigdy przez myśl mi nie przyszło, że do bieżących celów politycznych można próbować wykorzystać świętą dla każdego mieszkańca Wejherowa i północnych Kaszub Piaśnicę. W czasie gdy byłem czynnym politykiem, często doświadczałem podłości, niegodziwości i nikczemności, dlatego doskonale rozumiem tych, którym trudno przejść nad takimi zachowaniami do porządku dziennego. Takie rzeczy na ogół pamięta się latami. Odbudowanie poczucia wspólnoty, będzie w tej sytuacji bardzo trudnym zadaniem.
Niewątpliwie wynik wyborów prezydenckich będzie miał duży wpływ na polską politykę. Po nich już nic nie będzie takie samo i takie proste. Zmiany są nieuchronne. Obóz władzy musi liczyć się z tym, że po stronie opozycji będzie narastał, wymuszany oddolnie, radykalizm w ocenie jego poczynań. Dotyczyć to będzie także prezydenta Dudy. Tym bardziej, że wynik Trzaskowskiego (prawie 10 mln. głosów !) świadczy o tym, że fala krytyki pod adresem rządzących, gwałtownie wzbiera i nie da się już jej powstrzymać. O sytuacji w szeregach opozycji, napiszę za tydzień.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?