Informacja o kocie potrąconym przez samochód na rondzie Jana Pawła II do wolontariuszek z grupy "Bezbronne Zwierzęta" dotarła od strażników miejskich. Bo to właśnie do mundurowych ranne zwierzę przyniosła pani Joanna.
- Gdy przyjechałam na miejsce, dyżurny rozmawiał akurat z pracownikiem Urzędu Miasta - relacjonuje wolontariuszka Weronika Neufeld. - Urzędnik nakazał zadzwonić do pana Krzysztofa z Pucka, który zajmuje się wyłapywaniem zwierząt w Rumi. Ten oświadczył, że przyjedzie za ok. półtorej godziny i zabierze go do weterynarza. Nie wie tylko którego, bo Urząd Miasta nie ma podpisanej umowy.
A tą, jak wyjaśnia wolontariuszka, zgodnie z uchwalonym wiosną tego roku programem, rumski magistrat powinien był podpisać z kliniką weterynaryjną.
Przeczytaj także: Mieszkańców ul. Konopnickiej w Rumi zalewa woda.. i krew
- Urząd nie spełnia więc programu, który radni sami wcześniej uchwalili - denerwuje się Weronika. - Sytuacja, która miała miejsce, zaprzecza temu, co jest na papierze.
Urzędnicy z wydziału polityki gospodarczej, mieszkaniowej i ochrony środowiska tłumaczą, że stałej umowy nie ma, bo jej być nie musi.
- Gdy będzie to konieczne wezwiemy weterynarza i zapłacimy za usługę - mówi naczelnik Katarzyna Bielińska. - Zlecenie, a potem obciążenie kosztami, jest formą zawarcia umowy.
Jak zaznacza naczelnik, z uchwały nie wynika wprost konieczność podpisania stałej umowy. Wolontariuszki mają inne zdanie.
Przeczytaj także: Dla magistratu w Rumi jeden klub radnych wyparował?
- Ustawa o ochronie zwierząt jasno mówi, że gmina ma obowiązek zapewnienia potrąconemu zwierzakowi pomoc w całodobowej klinice - ripostuje Weronika Neufeld.
Czy hycel, która zabierze potrącone zwierzę, wie gdzie może je odwieźć? Okazuje się, że nie. Urzędnicy tłumaczą, że w momencie, gdy problem będzie rozwiązywany, w chwili gdy zaistnieje ku temu niezbędna sytuacja.
Wolontariusze z "Bezbronnych Zwierząt" zwracają uwagę, że to nie jest dobry pomysł.
Kronika kryminalna: Zatrzymania w Rumi. Zobacz, w jakiej sprawie
- Nie zgadzam się na takie traktowanie zwierząt - mówi Weronika Neufeld.
Wolontariuszka potrąconego kota zabrała do najbliższej czynnej przychodni weterynaryjnej. Zwierzę miało złamaną miednicę i bezwład połowy ciała. Leki jednak nie pomogły i kot zdechł.
- Pani Joanna jako jedyna postarała się pomóc zwierzęciu - podkreśla Weronika Neufeld. - Nie wyobrażam sobie kolejnej sytuacji gdy potrącony pies z krwawiącymi ranami czy otwartym złamaniem będzie musiał czekać na pomoc. Jeśli jesteście świadkiem potrącenia zwierzęcia w Rumi to wiedzcie, że zwierzę nie otrzyma tu odpowiedniej pomocy.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?