Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głową, czyli facetem kieruje szyja, czyli kobieta. Kobiety w samorządzie [REPORTAŻ]

Tomasz Modzelewski
Teresa Kania, wiceburmistrz Redy: - Najpierw przyszła jedna osoba z jednego ugrupowania z propozycją, potem druga z innego. No to jak już dwóch mnie chce to trzeba pójść
Teresa Kania, wiceburmistrz Redy: - Najpierw przyszła jedna osoba z jednego ugrupowania z propozycją, potem druga z innego. No to jak już dwóch mnie chce to trzeba pójść
Teresa Kania: - Tu są bardzo twarde rozmowy. Używa się czasem ostrych, męskich słów. Na początku mnie to bardzo drażniło, przeszkadzało, teraz... zaczęłam się przyzwyczajać.

Jedno z ogólnopolskich pism przywołało ostatnio wyniki badań, zgodnie z którymi światem rządzą mężczyźni, ale to kobiety ten świat zmieniają. Niektóre przez lata są w polityce, samorządzie, inne wracają po przerwie. Łucja Słowikowska w trzeciej kadencji rumskiego samorządu przewodniczyła Komisji Mieszkaniowej Rady Miejskiej. Przewodnicząca koła PiS - na co dzień prowadząca z mężem prywatną firmę - zimą ubiegłego roku wzięła na siebie jeszcze obowiązki w Radzie Powiatu Wejherowskiego.

Najważniejsze stanowisko w powiecie wejherowskim również pełni kobieta. - Jestem starostą, nie starościną. To wynika z przepisów prawa - zastrzega Gabriela Lisius, która została wybrana do pełnienia tej funkcji. Droga do tego miejsca zajęła szesnaście lat.

W 1998 roku, gdy powstał samorząd trójszczeblowy, ktoś do niej przyszedł. Padła propozycja: - Słuchaj, tak tutaj działasz lokalnie, może chcesz się zaangażować i zrobić coś na szerszą skalę?
- Z początku wahałam się, bo myślę tak jak każda kobieta: jak to będzie? czy da się pogodzić pracę zawodową, obowiązki rodzinne i jeszcze prace społeczną? Ale z drugiej strony lubię podejmować wyzwania - wspomina ten czas Gabriela Lisius.

Początki innych pań w samorządzie często wyglądają podobnie.
- Osiem lat temu bliska koleżanka zaproponowała mi kandydowanie w wyborach - mówi Maria Bochniak, radna miejska w Rumi.

Do Teresy Kani, obecnej wiceburmistrz Redy przyszła najpierw jedna osoba z jednego ugrupowania, potem druga z innego. - Zechciałabyś wystartować w wyborach na radną? - padało to samo pytanie.
- No to jak już dwóch mnie chce to trzeba, no i… nie myślałam, że to aż tak łatwo pójdzie - przyznaje po latach wiceburmistrz Redy.

Praca w samorządzie rozpoczyna się, jak większość innych, z samego rana. Ale koniec służbowego dnia o określonej godzinie już nie jest taki pewny.

- Jeśli się dobrze zorganizuje czas, ustali priorytety rodzinne i te publiczne to uda się to połączyć. Plus determinacja, chęć działania i może odwaga, wiara w to, że się uda - mówi Gabriela Lisius. Starosta kończy dzień pracy w zależności od zadań, nieraz bardzo późno, ale dzieci ma już dorosłe, więc jest łatwiej.

Teresa Kania: - Poniżej 10 godzin pracy dziennie to się nie schodzi, do tego jeszcze są soboty i niedzielę. Ale dzięki Bogu dzieci mam samodzielne, więc nie muszę się już nimi zajmować. Szkoda tylko męża, który na emeryturze jest sam w domu.
Ilość pracy, którą żona wykonuje w domu może podsumować krótko: zero, ewentualnie coś w weekend. U innych pań jest równie ciężko.

- Ale obiad w domu to świętość - zastrzega Bogusława Engelbrecht, wójt Lini. Tylko poprosiła córkę, żeby nie wołała na podwórku "tata, chodź na obiad", bo o godzinie 20 wieczorem to brzmiało dosyć dziwnie.

- Nigdy jeszcze nie pracowałam 8 godzin w ciągu dnia, zawsze jest więcej, bo np. jak są zebrania to w godzinach popołudniowych. Obiad na następny gotuję więc w nocy - mówi wójt Lini. Tradycją w jej domu jest również wspólne, sobotnie śniadanie.
- Prywatne sprawy mogą poczekać, ale służbowe to już nie - narzeka za to jej mąż. Albo mówi, że wójt wójtem, ale chciałby mieć też żonę. Tyle że jako wójt Bogusława Engel-brecht nie może niczego odpuścić, pozwolić sobie na to, żeby nie zrealizować założonego planu, bo następnego dnia są już kolejne pilne sprawy.

Ale już Magdalenę Mrowicką, radną miejską w Rumi do samorządu wypchnął jej narzeczony. Sam zawsze interesował się polityką: - Jestem księgową od 10 lat, mam pojęcie na temat finansów i unijnych dotacji, bo pracuję ze specjalistami. Pomyśleliśmy, że będę mogła zrobić dużo dobrego dla mieszkańców.

- Pomoc ludziom sprawia ogromną satysfakcję - dodaje Karolina Rydzewska, która funkcję radnej w Rumi łączy z wychowywaniem dwóch córek, pracą zawodową i działalnością w Solidarności. W ubiegłym roku została wybrana również do Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność, a już wcześniej do prezydium Rady Oddziału "S" w Gdyni.

Tym samym poszła w ślady swojej mamy i tak samo działa charytatywnie: - Była przewodniczącą międzyzakładowej komisji Solidarności, więc wychowałam się w duchu związku. Mama żyła tym, całą swoją energię wykorzystywała na pomoc innym. Z domu pamiętam papiery, wyjazdy, zjazdy delegatów, problemy z pracodawcą, które gdzieś tam się pewnie odbijały na naszej rodzinie. Gdyby 20 lat temu ktoś mnie zapytał o wstąpienie do związku to odpowiedziałabym "na pewno nie", ale dużym przełomem była śmierć taty. To spowodowało, że poczułam silną potrzebę pomocy innym, bo mój tata taki był. Wiedziałam, że mnie popiera, więc będę to robić dalej, bo się spełniam i realizuję.

- Solidarność dodaje mi sił, ale już będąc radną, na raptem drugim spotkaniu Komisji Oświaty Rady Miejskiej spotkałam się z bardzo dużo niechęcią w stosunku do mojej osoby, tylko dlatego, że jestem członkiem związku i Zarządu Regionu Gdańskiego - mówi Karolina Rydzewska.

Optymistycznie na nową Radę Miejską w Rumi patrzy Maria Bochniak: - Myślę, że nie będzie tylu konfliktów, że będziemy mieli więcej zrozumienia dla siebie, bo co się działo wcześniej kosztowało mnie bardzo dużo zdrowia.

Co z czasem? Domem, szkołą, w której uczy oraz pracą w Radzie Miejskiej?
- Kto dzisiaj nie pracuje - odpowiada Maria Bochniak. - Należę do ludzi, którzy im więcej mają obowiązków tym lepiej sobie radzą. Pewnie czasem odbywa się to kosztem najbliższych, ale nieraz takie koszty warto ponosić, żeby widzieć sukcesy.

Gabriela Lisius: - Musi być czas; i na pracę społeczną, i zawodową, i dla rodziny. Funkcjonuję dwutorowo. Może to wynika też z tego, że taka właśnie jest rola kobiet. Chyba jakoś tak genetycznie zostałyśmy przygotowane do pełnienia wielu ról. Wychowując dzieci cały czas zmagamy się z różnymi problemami dnia codziennego. Nieraz konieczność załatwiania wielu spraw jednocześnie przygotowuje kobiety do pełnienia tych kilku ról i stąd większa odporność psychiczna, umiejętność decydowania, co jest najważniejsze w tym momencie, a jakie sprawy mogą poczekać. Może to też trochę intuicja kobieca, która pozwala dokonać pewnej hierarchii, ale i nieraz załagodzić pewne sprawy.

Czy kobiecie jest łatwiej wejść w świat delikatnego problemu?
- Zapewne tak, ale wszystko zależy też od osobowości człowieka - odpowiada Teresa Kania. - Czasem mówię, że jestem jak ksiądz spowiadający. To co się do mnie mówi nie wychodzi na zewnątrz. Osoby, które znały mnie wcześniej wiedzą, że byłam takim człowiekiem i nadal nim pozostałam. Potrafię zadziałać, a jednocześnie zachować anonimowość człowieka, który tej anonimowości potrzebuje.

Teresa Kania już wcześniej pracowała społecznie.

Maria Bochniak za punkt honoru przyjęła sobie wywalczenie budowy ulicy Hetmańskiej, na czym zależało mieszkańcom z tej okolicy: - Bo skoro osiem lat walczyła to stwierdziła, że będzie starać się do skutku.

Karolina Rydzewska uparła się na podwyżki dla osób, które zarabiają najmniej: - Bo to grupa ludzi, o których wszyscy już zapomnieli.

A wójt Engelbrecht działa charytatywnie: - Od zarania byłam społecznikiem, po urodzeniu dziecka pracowałam w ośrodku pomocy społecznej, potem byłam radną - opowiada.

Do dzisiaj wójt działa w charytatywnym zespole, który funkcjonuje przy parafii. Niektórzy zwracali jej uwagę, że na balu charytatywnym sprząta talerze albo pod cmentarzem sprzedaje świece, żeby zebrać pieniądze dla osób potrzebujących. - Ale dlaczego nie? - pyta wprost Bogusława Engelbrecht. - Nic złego nie robię.
Jednocześnie musi w pracy udowadniać swoją stanowczość i wiedzę w tematach, którymi się zajmuje, a nie kwitować rozmów stwierdzeniami "może jo, może zobaczymy".

Teresa Kania: - Całe szczęście, że zaczynając pracę wiceburmistrza miałam oświatę w jednym paluszku. Po tylu latach pracy w szkole było to dla mnie łatwe, ale pozostało poznać inne sprawy. Cztery lata temu, jak rozpoczynałam tę pracę, byłam w niektórych momentach zielona, niczego nie wiedziałam. Teraz jest o wiele łatwiej, bo wiem jak można szybko zareagować. A problemy są różne, bardzo trudne czasem. Nie można powiedzieć "jutro" albo "tym się nie zajmę". Każda sprawa jest ważna.

Karolina Rydzewska: - Nigdy się nie poddaję. Uważam, że zawsze warto pomagać, próbować zmienić byt ludzi na lepsze.
Co na to panowie? - Nasza najładniejsza radna - podsumował ją jeden z panów uczestniczących w niedawnym spotkaniu władz Rumi z mieszkańcami.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rumia.naszemiasto.pl Nasze Miasto