Jak mówi dyrektor PUP, kwestia zdrowia to jedno, ale pojawia się kwestia środków utrzymania.
- Od poniedziałku (16 marca, red.) zgłaszają się pracodawcy, obawiając się o swoją sytuację. 98 proc. firm w naszym powiecie to mikroprzedsiębiorstwa, dla nich to tragedia, bo zmuszeni są zamykać firmy – informuje Joanna Reszka, dyrektor malborskiego "pośredniaka".
Służby zatrudnienia już zastanawiają się, w jaki sposób będzie można pomóc tym przedsiębiorcom, którzy będą w najtrudniejszej sytuacji. Miejscowy PUP jest w kontakcie z Wojewódzkim Urzędem Pracy. Nasze województwo zgłosiło zapotrzebowanie na 60 mln zł na działania wspomagające.
Na tę chwilę jest histeria, czemu się nie dziwię, bo ludzie: i pracodawcy, i pracownicy, z dnia na dzień tracą dochody. Wczoraj (19 marca, red.) jedna galeria się zamknęła. Dzisiaj (20 marca, red.) miałam rano telefon od jednej z firm produkcyjnych, która 50 proc. swoich towarów eksportuje do Francji. Poinformowała mnie, że najprawdopodobniej od kwietnia będzie musiała zamknąć jedną zmianę, a to jest 80 osób. To jest jedna z większych firm - martwi się Joanna Reszka
.
Dyrektor podejmuje również dość niestandardowe kroki, by pomóc zwłaszcza najmniejszym firmom, zwłaszcza tym, które powstawały na jej oczach, dzięki dotacjom na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
- Wystosowałam wczoraj pismo do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, by pomyśleć o mikroprzedsiębiorstwach, które otrzymały od nas wsparcie. Jeśli będziemy przestrzegać wobec nich wszystkich warunków, choćby utrzymania przez 12 miesięcy, gdzie nie otrzymują żadnych dochodów, to ich rozłożymy i jeszcze dodatkowo pogrążymy w kłopotach, odsetkach – przyznaje Joanna Reszka.
Do PUP dzwonią również przedsiębiorcy z pytaniami o stażystów, którzy odbywają u nich staż, ale i o osoby zatrudnione, które pozostają w domach.
- Na razie otrzymują przez dwa tygodnie zasiłek opiekuńczy, ale nie wiemy, co będzie dalej. Owszem, zdrowie jest nadrzędne, ale zaczyna być niebezpiecznie, bo ludzie zaczynają bać się o swoją przyszłość, o swoje jutro – mówi szefowa malborskiego „pośredniaka”.
PUP pracuje, ale dyrektor apeluje, by w drobnych sprawach nie odwiedzać obecnie urzędu.
Wszystkie jednostki, my również, obsługujemy klientów w wyjątkowych sytuacjach. Pracujemy trochę jak w więzieniu – przyznaje Joanna Reszka.
W PUP utworzone zostało stanowisko obsługi na parterze, gdzie pracownicy zmieniają się co godzinę.
- Sprawy załatwiamy głównie elektronicznie i telefonicznie. Ale już serwery się zawieszają, miałam problem z wysłaniem pisma do województwa – przyznaje dyrektor PUP w Malborku.
Niestety, zdarzają się również nieodpowiedzialni mieszkańcy.
- Obecnie obserwujemy duży napływ osób wracających z zagranicy, także u nas. Chodzi m.in. o sprawy związane z ubezpieczeniem zdrowotnym. Niestety, wiele osób nas oszukuje. W ubiegłym tygodniu musieliśmy wyprosić osobę, która kaszlała, później się okazało, że wróciła z Niemiec – informuje Joanna Reszka. - W imieniu swoim i pracowników proszę, by podchodzić rozważnie. Jesteśmy w gotowości, do dyspozycji, ale szanujmy zdrowie swoje i innych, bo konsekwencje mogą być duże.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?