Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Modlił się do Ojca Świętego, prosząc o cud... Skrzyp okrągłych nóg

Jakub Gilewicz
Andrzej Michalczak spotkał się z Papieżem w Castel Gandolfo w 1983 roku wraz z grupa studentów. Fot. repr. Jakub Gilewicz
Andrzej Michalczak spotkał się z Papieżem w Castel Gandolfo w 1983 roku wraz z grupa studentów. Fot. repr. Jakub Gilewicz
Leżał nieruchomo na łóżku. W ręku trzymał obrazek z wizerunkiem Jana Pawła II. Morfina pozwalała mu jeszcze oddychać. - Kocham cię. Jesteś najwspanialszą żoną na świecie - mówił Mirce, chociaż słowa z trudem ...

Leżał nieruchomo na łóżku. W ręku trzymał obrazek z wizerunkiem Jana Pawła II. Morfina pozwalała mu jeszcze oddychać.
- Kocham cię. Jesteś najwspanialszą żoną na świecie - mówił Mirce, chociaż słowa z trudem przeciskały się przez spuchnięte gardło.
Nad łóżkiem umierającego mężczyzny wisiało zdjęcie. Ojciec Święty całuje na nim Andrzeja w czoło. Z nim śpiewał piosenki i z nim chciał znosić cierpienia. Od trzydziestu lat był przykuty do wózka inwalidzkiego. W grudniu ubiegłego roku zaatakował go rak. Modlił się do Ojca Świętego. Prosił o - Panie Jezu, ty mnie tak doświadczasz, ale ja nie mam do Ciebie żalu - usłyszała Mirka szept Andrzeja, kiedy przebywał w szpitalu.
Rok wcześniej umierał Papież. Andrzej posłał Mu list i ofiarował napisaną przez siebie modlitwę. Modlitwę okrągłych nóg.

Pusty podjazd

- Dlaczego właśnie on? - pyta Mirka, jak każdy, kogo opuścił ktoś bliski.
Siada na dywanie. Twarz wyżłobiona strumieniami łez, pod oczami głębokie cienie.
- Odszedł do Pana dwa tygodnie temu. Rozmawiam o tym, bo Andrzej by tego chciał. Bardzo kochał ludzi - próbuje opanować emocje. Obok jej fotela stoi złożony wózek inwalidzki. Za uchyloną firanką metalowe poręcze specjalnego podjazdu. Mieszkali na parterze. Wyczekuje jeszcze tego dźwięku. Skrzypu wózka Andrzeja toczącego się po deskach podjazdu.
- Lekarska diagnoza brzmiała jak wyrok: czerniak z przerzutami. Głupia jesteś! Głupia! - wykrzyczałam lekarce. - Przez moment straciłam panowanie nad sobą. Przecież Andrzej, mimo tego że jeździł na wózku, był tak sprawny.
Rak uderzył znienacka. Zaatakował przełyk, mowę, oczy i rękę.
- Chemia go nie powstrzymała - płacze Mirka. - Andrzej mówił mi o Hiobie. Sam był jego współczesnym odbiciem. Nie skarżył się i nie żalił, choć Pan Bóg jego nieszczęściami mógł obdarować cały pułk. Podporą dla niego był Ojciec Święty, który dźwigał krzyż cierpienia.

Pierwsza randka z Papieżem

To był wypadek. Trzask łamanych gałęzi, krzyk bólu. Na ziemi pod śliwą, na której utknęła piłka, leży czternastoletni Andrzej. Spadł z wysokości zaledwie półtora metra, ale uderzył o ziemię plecami.
Paraliż od pasa w dół - zawyrokował lekarz. Po rehabilitacji wózek inwalidzki. W dalszej drodze przez życie pomagała mu silna wiara. Na wózku skończył szkołę średnią i studia prawnicze.
- Energiczny, konkretny, wymagający wobec siebie i innych - mówili o nim przyjaciele.
Został wykładowcą w Policealnej Szkole Pracowników Służb Społecznych w Gdańsku. Tu poznał Mirkę.
- Niesamowita piła - to wszystko, co jako uczennica o nim wiedziałam. Na egzaminie obniżył mi ocenę. Po latach jako żona śmiałam się, że mu za to ziemniaki przypalę.
Ponownie spotkali się po latach. Pracowali wspólnie przy tworzeniu Klubu Osób Niepełnosprawnych Tęcza w Rumi. Jechał korytarzem. Na kolanach stos książek. Jedna z nich upadła. Mirka przechodziła obok. Podniosła. Był zmieszany. Na pierwszą randkę umówili się w walentynki.
- Miał być spacer i kafejka - mówi. - Zamiast tego przesiedzieliśmy sześć godzin w polonezie w gdańskiej Dolinie Radości. Było zimno. Śnieg bez przerwy sypał. Znaleźliśmy wspólny temat: wiarę. Oboje głęboko wierzyliśmy. Andrzej był duchowo bardzo związany z Ojcem Świętym.

Współczesny Hiob

Spotkał go dwa razy. Po jednej z audiencji generalnych w Rzymie Papież przyjął w 1983 r. grupę studentów z Duszpasterstwa Akademickiego z gdańskiego Przymorza. Andrzej był wśród nich jedyną osobą niepełnosprawną. Na głowie miał czapeczkę z napisem „Gdańsk” i biało-czerwoną flagę. Ojciec Święty zauważył go. Podszedł. Zasypał Andrzeja pytaniami: Skąd jesteś? Co się stało, że jeździsz na wózku? Jak długo to trwa? Co robisz na co dzień?
- Na koniec rozmowy położył Andrzejowi ręce na policzkach i ucałował go - opowiada wzruszona Mirka. - Podczas tej samej pielgrzymki spotkali się w Castel Gandolfo. Jan Paweł II śpiewał ze studentami przy ognisku. Siedzieli tak razem ponad dwie godziny. Posiedzieliby i dłużej, gdyby nie ks. Dziwisz, który przyszedł po Ojca Świętego.
W duchowym życiu Andrzeja Papież był jedną z dwóch wielkich postaci. Kiedy w marcu 2005 r. stan zdrowia Jana Pawła II pogarszał się, Andrzej posłał do niego list.
„W chwilach cierpienia człowiek bardzo często zadaje sobie pytania: dlaczego ja? Choroba przygniata go do ziemi, a on pyta o sens cierpienia i znajduje go poprzez wiarę, ale także w Twoim, Ojcze Święty przykładzie. Twoje drogi, Ojcze Święty, dodają mi sił do dalszego niesienia mojego „krzyża okrągłych nóg” - pisał.
Szedł przez życie także z Hiobem, starotestamentowym męczennikiem i świadkiem wiary.
„Kościół powszechny nazywa współczesnych Hiobów największym swoim skarbem. Nie są to tylko słowa niosące pociechę, lecz tkwi w tym autentyczne uznanie dla tych wartości, które te osoby wnoszą do Kościoła. Jeden z papieży powiedział: kiedy chorzy się modlą, to zadają gwałt niebu. Niebo nie odmawia ich prośbie” - pisał dalej.
Słowa stawały się dla niego zbyt małe, niewystarczające. Niekiedy nie chciały przejść przez gardło. Wtedy modlił się wierszem, który sam kiedyś napisał. Posłał go cierpiącemu Papieżowi.

Przyszedłem do Ciebie Boże
na okrągłych nogach
Wniesiony na rękach
przez miłość do Domu,
który Ty wybrałeś
za mieszkanie Swoje
Nie klękam
bo nie chcesz
bym padł na kolana
Skrzyp moich nóg
Modlitwą
List do Papieża wysłał do Watykanu 22 marca 2005 r., jeszcze przed śmiercią Jana Pawła II. Wiadomość o niej zastała Mirkę i Andrzeja w domu. Wracali z klasztoru na Jasnej Górze. Modlili się o zdrowie dla Ojca Świętego.
- Kiedy wykryto u niego raka, nie rozstawał się ani na chwilę z fotografią, na której Papież całował go w czoło - ręce Mirki zaczynają drżeć.- Towarzyszyła mu podczas chemioterapii i naświetlania lampami. W końcu zawisła w naszym domu.
Prośba o cud
Czuwała przy nim całe noce. Zasypiał rano. Z zaczerwienionymi oczami, wycieńczona, Mirka szła codziennie na poranną mszę do pobliskiego kościoła.
- Modliłam się o cud. Wierzyłam, że Papież nas wysłucha i Andrzej wyzdrowieje.
Kiedy było już tylko gorzej, zaczęła odmawiać nowennę do św. Tadeusza Judy, patrona od spraw beznadziejnych. Polepszyło się. Chwilami Andrzej nawet żartował. Życie po raz ostatni wygrało ze śmiercią.
- Wierzyłam, że przez te dziewięć dni nowenny Bóg mi go nie zabierze. Zabrał piątego dnia. Umierał spokojnie podczas Apelu Jasnogórskiego. Modlił się do ostatniej chwili. W rękach kurczowo trzymał obrazek z Ojcem Świętym.
Nad głową Mirki na regale stoi oprawione zdjęcie. Ona w sukni ślubnej, on w ułańskim mundurze. Mirka dalej siedzi skulona na dywanie.
- Obiecał mi, że zabierze mnie do grobu Jana Pawła II. Niedługo wiosna, ludzie będą szli na spacer, a ja z kim pójdę...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto