Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uczniowie udają, że czytają lektury, nauczyciele powoli się z tym godzą

Agata Cymanowska, Katarzyna Gruszczyńska
Taranowanie lektur, galop po książkach, mechaniczna obróbka - tak poloniści określają skutki wprowadzenia przez ministra edukacji nowego szkolnego kanonu lektur.

Taranowanie lektur, galop po książkach, mechaniczna obróbka - tak poloniści określają skutki wprowadzenia przez ministra edukacji nowego szkolnego kanonu lektur. Nie dość bowiem, że Ryszard Legutko zafundował licealistom 10 dodatkowych pozycji, to muszą oni też w całości przeczytać te, które dotąd omawiane były we fragmentach, jak na przykład "Noce i dnie".

W obronie swojego komfortu pracy, uczniów, a może po prostu zdrowego rozsądku (niepotrzebne skreślić) stanęło ośmiu polonistów z gdyńskiego III liceum, uchodzącego za jedną z najlepszych średnich szkół w Polsce. Nauczyciele wysłali do ministra pismo, w którym wyliczyli, że przeczytanie wszystkich zadanych przez niego jako obowiązujące lektur stanie się fizycznie niemożliwe. Według nich tak obszerny kanon doprowadzi do tego, że czytanie i rozumienie będzie spłaszczone, spłycone, schematyczne. Nauczyciele otwarcie mówią, że nie będą w stanie zrealizować tych wymagań i wręcz nie chcą tego robić, by nie zniechęcić uczniów do literatury w ogóle. Dla nich samych przypomnienie sobie treści tych książek będzie nie lada wyzwaniem.
Autorzy listu ustalili, że jeśli nie byłoby dni wolnych, nauczyciele by nie chorowali, a podczas matury... prowadziliby normalne lekcje, to i tak zabrakłoby około sześciu godzin na omówienie kanonu. Mając za sobą kilkanaście lat doświadczenia w nauczaniu, łatwo dokonać takich obliczeń.


Patent z antykiem

- Na omówienie wiersza potrzeba około jednej godziny, ale na pozycję objętości "Pana Tadeusza" już osiem. W najlepszym układzie - mówi Andrzej Spilkowski, polonista w prestiżowym gdyńskim III LO, współautor listu. - A przecież potrzeba jeszcze kolejnych trzech godzin na klasówkę, osiem do dziesięciu na jej sprawdzenie i potem jeszcze godziny na omówienie wyników w klasie.
- W klasie mam dwie osoby, które przeczytały "Chłopów" w całości, dlatego proszę resztę osób tylko o przeczytanie wybranych fragmentów - żali się Danuta Paupa, nauczycielka polskiego w IV LO w Gdyni, z 22-letnim stażem.
Paupa chce dołączyć do tego nieformalnego protestu, podobnie jak Anna Miękus, polonistka, dyrektor III Liceum Ogólnokształcącego w Sopocie.
- Wiem, że narzucone zadanie stanie się fizycznie niemożliwe. Uczę w klasie koszykarskiej. Chłopcy kończą zajęcia około godziny 21. Kiedy oni znajdą czas na odpoczynek i oddech od nauki - zastanawia się Anna Miękus. Jej uczniowie są mistrzami Polski juniorów w tej dyscyplinie sportu.
Wtóruje jej prosząca o zachowanie anonimowości jedna z gdańskich polonistek.
- Mam swój sposób na przeładowany program. Lektury z pozytywizmu i romantyzmu przerzucam do pierwszej klasy i wplatam w omawianie antyku - mówi.
Podobnie jak inni pedagodzy, ma też znany chyba każdemu absolwentowi szkoły średniej sposób na weryfikację wiedzy.
- Przed omówieniem każdej grubszej lektury przeprowadzam sprawdziany - kartkówki z treści. Jednak pytania nie są aż tak szczegółowe jak te, na które musiałam odpowiadać jako uczennica liceum. Pamiętam, że polonistka pytała nas o to, jakiego koloru rękawiczki miała Izabela Łęcka w danej scenie "Lalki". W moich kartkówkach nie pojawiają się pytania o kolor rękawiczek. Pewne rzeczy trudno zapamiętać po przeczytaniu trzystu stron. To, czy ktoś przyswoił lekturę i tak okazuje się dopiero przy jej omawianiu. Bryki są coraz lepsze - dodaje.


Podaj adres sklepu Wokulskiego

Lektury obowiązkowe zawsze były zmorą uczniów. Krzysztof Skiba (rocznik 64), lider zespołu Big Cyc, pamięta, że na sprawdzianie ze znajomości treści "Lalki" pojawiło się pytanie o to, pod którym numerem na Nowym Świecie Wokulski miał sklep!
- Co prawda ciężko było mi przejść przez powieść pozytywistyczną, ale za to czytałem wiele zakazanych lektur pod ławką na lekcjach fizyki - wspomina Skiba. - Szkoła nie rozwijała tylko tłamsiła, musiałem więc sobie jakoś radzić, żeby wiedzieć cokolwiek o rzeczywistości.
Nienajlepiej wspomina "Lalkę" także Michał Targowski dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Oliwie.
- Wtedy nie interesowało mnie to, że Wokulski zakochał się w jakiejś Izabeli Łęckiej. Przed złymi ocenami ratowała mnie mama - polonistka. Pamiętam jak czytała mi "Pana Tadeusza", czasami streszczała treść książek. Po latach zmądrzałem i wszystko nadrobiłem - śmieje się.
Abelard Giza, kabareciarz i reżyser mówi o sobie, że był pilnym uczniem i czytał lektury.
- Zdarzyło mi się nawet czytać "Lalkę" od trzeciej w nocy do siódmej rano i po przyjściu do szkoły od razu pisać sprawdzian - opowiada. - Marcin Kulwikowski, mój kolega z kabaretu i szkolnej ławki po mistrzowsku spisywał ode mnie na sprawdzianach. Za to był lepszy z fizyki i pomagał mi w zadaniach - wspomina.
Ta metoda sprawdza się zresztą do dziś.
- Zdarza się, że w klasach funkcjonują tak zwani dyżurni, na przykład dwie osoby, które czytają daną lekturę i potem podpowiadają innym na sprawdzianie - mówi Urszula Kowalczyk, nauczycielka polskiego z III LO w Gdańsku z 15-letnim stażem.


Będą czytać tylko gazety

Mirosław Czop, polonista w gdańskiej szkole baletowej, który uczy od 30 lat, stara się zachęcić swoich podopiecznych do zrozumienia "Pana Tadeusza" metodą "wspólnego czytania" utworu księga po księdze i potem omawiania kolejnych fragmentów na lekcji. Czop ma jeszcze trudniejsze zadanie, bo uczy w szkole artystycznej, którą reforma edukacji sprowadziła do jednego poziomu z liceami. W takich liceach profilowanych uczniowie mają dużo więcej zajęć i problemy z realizacją kanonu pojawiały się już wcześniej.
- Wszystko zmierza w kierunku takiego cwaniactwa, opierającego się na pomocniczych środkach dydaktycznych, jak dopowiadanie lektur fragmentami filmów, przeźrocza, plansze - mówi.
Według Anny Miękus skurczy się też czas na najważniejsze - rozmowę z uczniami o książce.
- Doprowadzimy do tego, że coraz większa część naszego społeczeństwa będzie czytała tylko gazety. Oduczymy dzieci lektury książek, wręcz zniechęcimy je do tego. Kończę ten zawód z niesmakiem i poczuciem ignorancji. Rozmawiam z uczniami tylko o maturze, a nie o literaturze - przyznaje.
- Przeczytać to wszystko można, ale szkoła ma inne zadania i cele - podkreśla Andrzej Spilkowski. - Musimy nauczyć uczniów dobrej umiejętności pracy z tekstem, która jest wymagana na maturze.
Nauczyciel stara się nie karać uczniów za to, że nie przeczytali lektury, daje im też czas na uzupełnienie braków. Jednak robi tzw. wejściówki ze znajomości treści. Pojawiają się w nich pytania dotyczące świata przedstawionego, czasu, bohaterów. Nigdy nie pyta o kolor kwiatów, czy ubrania bohatera. Cieszy go to, że młodzież potrafi czytać.
- Młodzi chętnie czytają fantastykę, ale na topie jest też dobra klasyka, jak Dostojewski, Kapuściński, Szulc - wylicza Spilkowski.
***
Kanon szkolnych lektur zawsze będzie dyskusyjny. Powinien być jednak wprowadzany w porozumieniu z polonistami i to tymi, którzy będą go przekazywać uczniom. Jego jakość to już osobna sprawa.
Tymczasem na szkolnych korytarzach słychać już, jak poloniści szepczą: czas zmienić zawód.
- Nauczyciel przygotowując się do omówienia musi założyć, że uczniowie wiedzą już o co chodzi, a gdzie czas na to żeby nauczyć się odczytywać i interpretować? Gdzie czas, żeby się pokłócić? - oburza się Spilkowski. - To niehumanitarne i nieludzkie!
Sami uczniowie na razie nie zabrali głosu w tej sprawie. Zresztą nikt nawet nie konsultował z nimi ani pomysłu rozszerzenia listy lektur, ani protestu.


Od autorek:
Werter kochał się w Izabeli Łęckiej? A Barbara przez całe "Noce i dnie" opędzała się od mrówek? Galop po lekturach może spowodować, że uczniowie nie dość, że nie zapamiętają nic z przeczytanych książek, nie znajdą czasu na refleksję, to jeszcze zniechęcą się do lektury w ogóle. Dzięki nowemu kanonowi lektur szkoły zaczną przypominać hale produkcyjne z "Panem Tadeuszem", "Mistrzem i Małgorzatą", "Ferdydurke" i "Chłopami" na taśmie.


Krótka pamięć mózgu
Łukasz Szychowski, trener szybkiego czytania z Europejskiego Centrum Umiejętności "Efekt", nauczyciel informatyki:

- W ciągu doby zapominamy około 80 procent przyswojonych informacji. Pod koniec lektury i tak nie pamiętamy tego, co czytaliśmy na początku. Dlatego też specjaliści od nauki szybkiego czytania radzą robić krótkie notatki z tego, co czytamy. Nie ma sensu czytanie książek od deski do deski. Kiedy nie mamy czasu, lepiej ominąć opisy i skupić się na faktach.
Radzę czytać aktywnie, to znaczy skupiając się na rzeczach istotnych i pomijając szczegółowe opisy jakiś przedmiotów. Zawsze jednak warto przewidzieć, o co może zapytać nauczyciel.


Kilka pytań ze znajomości lektur:

• Jaką suknię miała na sobie Izabela Łęcka, gdy po raz pierwszy spotkała się z Wokulskim? ("Lalka")
• Jak wyglądał ulubiony strój Wertera? ("Cierpienia młodego Wertera")
• Kto był rekordzistą w malowaniu żółwi? ("Kamienie na szaniec")
• Czym udokumentował Rejent napisaną do sądu skargę na Cześnika? ("Zemsta")
• O jakim historycznym wydarzeniu rozmawiał Gospodarz z Panem Młodym? ("Wesele")
Odpowiedzi prosimy nie przysyłać do redakcji, niestety nie pamiętamy jakie są prawidłowe.

od 16 lat
Wideo

Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto