Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uhonorowali pośmiertnie bohatera Sierpnia 80, a ten tymczasem miewa się dobrze

Dorota Abramowicz
Treść listu, który dotarł do mnie w ostatni poniedziałek, była cokolwiek dziwna. "Ku mojemu zaskoczeniu, dowiedziałem się, że 24.08.2000 roku POŚMIERTNIE przyznano mi tytuł Honorowego Obywatela Gdańska.

Treść listu, który dotarł do mnie w ostatni poniedziałek, była cokolwiek dziwna.
"Ku mojemu zaskoczeniu, dowiedziałem się, że 24.08.2000 roku POŚMIERTNIE przyznano mi tytuł Honorowego Obywatela Gdańska. Czy myśli Pani, że jest możliwa moja ekshumacja????? Z poważaniem Stefan Izdebski"

Sprawdziłam oficjalną stronę internetową Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Zgadza się - Stefan Izdebski, jako jeden z sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych, wprawdzie został uhonorowany tytułem, ale przy jego nazwisku umieszczono informację o przedwczesnej śmierci.
Kilka godzin później dostałam kolejny list. W nim zdjęcie satelitarne okolic wsi Bojano i Koleczkowo. Narysowana strzałka pokazuje dom położony na skraju lasu, opatrzony napisem "Nieboszczyk".
I tak spotkałam się z człowiekiem żywcem pogrzebanym przez historię.
Internet prawdę ci powie
Gdyby nie złamana noga, Stefan Izdebski żyłby w błogiej nieświadomości własnej śmierci. Nogę złamał 11 października br. Jest stolarzem, restaurował zwieńczenie bramy, prowadzącej do sopockiej Opery Leśnej. Upadek, ból, Szpital Marynarki Wojennej przy ul. Polanki w Oliwie. Tej samej, przy której mieszka były prezydent Lech Wałęsa.
- Widział go pan kiedyś na oczy? - spytał pacjent z sąsiedniego łóżka.
- Znam go - odparł Izdebski. - Jego długopis w ręku trzymałem.
Pacjent nie uwierzył.
Izdebski wrócił do domu o kulach pełen wdzięczności dla anonimowych lekarzy za poskładanie nogi i uratowanie go od kalectwa. Skazany na przymusową bezczynność zaczął grzebać w Internecie. Najpierw wpisał imię i nazwisko żony, sprawdził ile razy pojawia się w sieci. Potem córek. Na końcu swoje.
I się zdziwił. Na pierwszym miejscu wyskoczyła oficjalna strona prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. Stolarz z Bojana zobaczył swoje nazwisko wśród odznaczonych 11 listopada tego roku "za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych w kraju" Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Uroczystość odbyła się w Pałacu Prezydenckim.
- Orderu nie dostałem, nawet mnie o nim nie powiadomiono - kręci głową Izdebski. - Potem znalazłem siebie na liście nieżyjących honorowych obywateli Gdańska.
Odszukał adres mailowy Macieja Płażyńskiego. Napisał, że żyje. List poszedł gdzieś w internetowy kosmos. Następny list z pytaniem o order wysłał na bezpośredni adres [email protected]. I znów pytanie zawisło bez odpowiedzi w sieci.
Trzeci list przysłał do mnie.
Od strajku do sznurków z dala od polityki
Stefan Izdebski do podręczników historii dostał się przypadkiem. A właściwie wpadł na chwilę, podpisał się i odszedł. Z własnej woli.
Siedzimy w domu na skraju lasu. Na stole teczka z pamiątkami sprzed 26 lat. Niewiele tego: opaska członka Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, kilka zdjęć, ulotki, śpiewnik, kartka z podpisami sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych.
- Miałem wówczas 31 lat - mówi gospodarz. - Żonę, ciągle tę samą Dankę, pięcioletnią córeczkę Kasię. Za sobą nieskończoną ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim i pracę w charakterze zaopatrzeniowca w gdyńskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Miejskiej. Pracę, której miałem serdecznie dosyć. Plany, rubryczki, korekty planów. Bez sensu. Na miesiąc przed strajkami postanowiłem zostać dokerem w gdyńskim porcie.
Nie przypisuje sobie wielkich zasług. Ot, historia zastała go w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu.
- Nagle człowiek coś zaczyna robić, bo czuje, że ojczyzna w potrzebie - tłumaczy.
W sąsiedniej stoczni gdyńskiej zaczął się strajk, to i oni powołali komitet strajkowy, potem gdańska stocznia zaczęła ściągać ludzi do siebie. Pojechał, wszedł do MKS. Został w stoczni do czasu zawarcia porozumień.
- Wszyscy będą to podpisywać? - spytał Tadeusz Fiszbach, spoglądając na grupę przedstawicieli Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
- Wszyscy - powiedział Wałęsa.
Podpisy pod porozumieniem złożyło 17 osób.
- Do dziś uważam, że postulaty źle sformułowano - twierdzi Izdebski. - Wymieszano sprawy ważne i mniej ważne. Trzeba było walczyć o wolne wybory do Sejmu lub wolne związki zawodowe, a nie o jakieś podwyżki z 40 do 100 złotych.
Miesiąc przed strajkiem zaczął pracować w porcie, miesiąc po strajku zwolnił się.
- I tak założyli mi teczkę - mówi. - Nigdzie już później nie działałem. Ojciec prowadził firmę powroźniczą w Gdyni. Zacząłem robić sznurki z dala od wielkiej polityki.
Wyjazdy, powroty...
Ale i to mu się znudziło. Sześć dni przed ogłoszeniem stanu wojennego wyjechał z rodziną z kraju.
- W 1981 r. kolega przyszedł pożyczyć kilka złotych na paszport - mówi. - Postanowiłem pójść w jego ślady. Choć żona się trochę opierała, wymyśliłem, że najpierw pojedziemy do Austrii, a stamtąd do Australii. Niestety, na wizę australijską czekało dłużej, niż na amerykańską. W końcu znaleźliśmy się w Stanach.
Wysiedli na lotnisku w Panama City na Florydzie. Żar i duchota przygniotły ich zaraz po upuszczeniu samolotu. Później usłyszeli, że będzie jeszcze cieplej.
Został... stoczniowcem. Danka najpierw opiekowała się dzieckiem, potem poszła sprzątać w pobliskiej nuklearnej bazie wojskowej.
W 1983 r. Danuta nie wytrzymała życia w Ameryce. Zabrała Kasię i wróciła do Polski, gdzie - na szczęście - czekało jeszcze na nich niesprzedane mieszkanie. Stefan został o rok dłużej, by zarobić na powrót.
- Po powrocie do domu zaczęli mnie ciągać do biura paszportowego w Gdańsku - wspomina. - Kilkanaście razy musiałem tam jeździć przez pierwsze miesiące. Potem dali spokój.
Układał od nowa życie w Polsce. Na świat przyszła druga córka, Zuzia. Przenieśli się do Chwaszczyna. Praca, dom, rodzina, przyjaciele. Nie szukał kontaktu z towarzyszami sierpniowych strajków. Z nim skontaktował się tylko jeden człowiek.
- Pewnego dnia przyjechał Florian Wiśniewski - mówi Izdebski. - Głupio gadał, pokazywał ulotki. Czułem, że coś jest nie tak. Powiedziałem, że to mnie nie interesuje.
Kilka lat później przeczytał w gazecie, że nazwisko Wiśniewskiego znalazło się na liście agentów.
Izdebski pojechał jeszcze do USA w 2004 r. Był tam dwa lata, trochę zarobił , pracując na budowach. Wrócił do Bojana, do domu na skraju lasu.
- Mógłby pan zrobić karierę w polityce - mówię. - Nazwisko z podręcznika, a pan pracuje jako stolarz... Z czego pan żyje po wypadku?
Wzrusza ramionami.
- Przejadam oszczędności. Nie pcham się do koryta. Pamięta pani, co w Trylogii mówił Bogusław, książę Radziwiłł, porównując Polskę do sukna, które każdy ciągnie w swoją stronę? Nie chcę brać udziału w tym szarpaniu ojczyzny na strzępy. Dla polityków przed wyborami jesteśmy wyborcami. Po wyborach - podatnikami. Ostatni raz głosowałem w 1989 roku.
Przed wyborami ktoś z rodziny zauważył jego twarz w spocie wyborczym Lecha Kaczyńskiego. Było to zdjęcie zrobione podczas strajku w stoczni.
- Dziwna jest ludzka pamięć - mówi Izdebski. - Nawet nie skojarzyłem, że Kaczyński tam był.
Powrót do świata żywych
- Jestem w szoku! - krzyknęła na wieść o odnalezieniu Stefana Izdebskiego Henryka Krzywonos-Strycharska, uczestniczka sierpniowych strajków. - Od 1980 roku nie mam z nim kontaktu! W ubiegłym roku, przed 25 rocznicą Sierpnia szukał go bezskutecznie Bogdan Lis. Ale się zdziwi, gdy się dowie, że Izdebski mieszka pod Gdynią!
Andrzej Kołodziej: - Pamiętam Stefana pozytywnie. To jeden z tych porządnych, którzy nie pchali się do władzy, działali uczciwie, nie żądając nic w zamian. Uważam, że trzeba wrócić do pomysłu przyznania takim osobom statusu kombatantów.
Podaję pani Henryce telefon do Bojana. Zaraz dzwoni, wstępnie organizuje spotkanie.
Przywrócenie Stefana Izdebskiego do świata żywych zajęło mi niespełna 24 godziny. Błażej Słowikowski z biura prasowego UM przekazał wyrazy ubolewania i obiecał doprowadzić do likwidacji słówka "pośmiertnie". Na pytania do Kancelarii Prezydenta RP, dlaczego nikt nie powiadomił Izdebskiego o przyznaniu orderu i czy zostanie on wobec tego przesłany pocztą, otrzymałam w środę odpowiedź: "(...) Kancelaria Prezydenta była w posiadaniu informacji, że Pan Stefan Izdebski po strajkach i internowaniu wyjechał za granicę, prawdopodobnie do Stanów Zjednoczonych. Próby znalezienia kontaktu nie powiodły się przed 11 listopada br. Kancelaria Prezydenta nawiązała już kontakt z Panem Stefanem Izdebskim i wkrótce zostanie ustalony termin i miejsce wręczenia orderu. (...) Przesłanie orderu lub odznaczenia drogą pocztową jest niedopuszczalne."
- Szkoda, myślałem, że przyślą umyślnym - uśmiecha się Izdebski.
- Jak czuje się pan po ekshumacji?
- Tak samo, jak wcześniej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto