Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niewyjaśnione zagadki kryminalne. Mija 35 lat od włamania do żukowskiego skarbca. Jaki jest los skradzionych eksponatów?

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Beata Sztyber z Muzeum Narodowego w Gdańsku oraz żukowscy kapłani - ks. Stanisław Gackowski, ówczesny proboszcz oraz obecny - ks. Krzysztof Sagan, są przekonani, że skradzione eksponaty zostaną odnalezione.
Beata Sztyber z Muzeum Narodowego w Gdańsku oraz żukowscy kapłani - ks. Stanisław Gackowski, ówczesny proboszcz oraz obecny - ks. Krzysztof Sagan, są przekonani, że skradzione eksponaty zostaną odnalezione. Lucyna Puzdrowska
To już ponad trzy dekady, a nadal nie ma śladu po kradzieży m.in. cennych, zabytkowych szat liturgicznych. Wciąż jest nadzieja, że ktoś coś wie na ten temat. Skradzione w 1989 roku paramenty, wykonane przez siostry norbertanki, w tamtych latach wyceniono na 96 tys. dolarów, ale dla muzealników, żukowskiego kościoła ponorbertańskiego i społeczności Żukowa, są bezcenne.

To była tajemnicza, żeby nie powiedzieć dziwna kradzież...

Kradzież do żukowskiego skarbca w 1989 roku od samego początku wydawała się i nadal wydaje się tajemnicza. Bo dlaczego z kościoła ponorbertańskiego skradziono nie złoto, a właśnie szaty? Dlaczego złodzieje nie pokusili się na błyskotki, a właśnie haftowane przez norbertanki szaty liturgiczne? Skradziono co prawda koronę Matki Boskiej z ołtarza głównego, ale czy była to przemyślana kradzież czy działanie dla tzw. zmyłki, nie wiadomo. Jak mówi Beata Sztyber, starszy kustosz Muzeum Narodowego w Gdańsku, to nie była kradzież przypadkowa czy włamanie dla zysku. Była to doskonale przemyślana przez kogoś operacja.

Zwiedzała świątynię, oglądała te bezcenne szaty, dotykała ich...

Beata Sztyber, wówczas, w roku 1989, gdy doszło do tej kradzieży, pisała pracę z teologii na temat właśnie szat liturgicznych kościoła ponorbertańskiego w Żukowie. Zwiedzała świątynię wiele razy i po wielokroć też przyglądała się, robiła zdjęcia wystawionym tam eksponatom. Doskonale zdawała sobie sprawę jak są cenne.

- Przyjeżdżałam co jakiś czas, w tamtym okresie korzystając z gościnności nowego proboszcza, ks. Stanisława Gackowskiego - mówi Beata Sztyber, opowiadając o kulisach kradzieży zabytkowych szat liturgicznych w 1989 roku. - Gdy nadszedł czas kolorowych zdjęć, zaczęłam robić fotografie eksponatów w kolorze. Nagle nastąpiła ta feralna sobota z 25 na 26 sierpnia, kiedy dowiedziałam się, że kościół żukowski został okradziony. Nie wierzyłam, to był szok! To przecież się nie zdarza, żeby kradziono szaty liturgiczne. Kradnie się różne rzeczy z kościołów, ale tak duże włamanie, aby ukraść szaty?!

Odciski palców... nawet od proboszcza

Beata Sztyber przyjechała do Żukowa jak tylko dowiedziała się o włamaniu i kradzieży. Jak wspomina, była przerażona tym co zobaczyła.

- Całe pomieszczenie, tam gdzie znajdowały się szaty, było praktycznie srebrne - wspomina kustosz Muzeum Narodowego w Gdańsku. - To były takie czasy, że ówczesna milicja używała do daktyloskopii takich właśnie współczynników. To naprawdę wyglądało upiornie, ale tak naprawdę koszmar rozpoczął się, gdy milicja zaczęła nas przesłuchiwać.

Okazuje się, że nie tylko od Beaty Sztyber zdjęto odciski palców. Również ks. prałat Stanisław Gackowski, który wówczas był nowym proboszczem w Żukowie i bardzo przeżył to zdarzenie, musiał swoje odciski palców milicji pozostawić.

- Najgorsze było dla mnie jednak to, że panowie milicjanci tak naprawdę nie wiedzieli o co chodzi - wspomina pani Beata. - Nie mieli bladego pojęcia jak ogromna jest to kradzież i jak wielka strata dla polskiej kultury, historii i żukowskiego kościoła poklasztornego. Oni nie wiedzieli, nie rozróżniali nawet co to jest ornat, alba, a co kapa.

Ówcześni milicjanci do końca nie zdawali sobie sprawy z jakiej miary kradzieżą się zetknęli. Dopiero oszacowanie szkód uzmysłowiło im w czym tak naprawdę biorą udział i jak gigantycznej kradzieży dopuszczono się w Żukowie.

- To były dla mnie straszne dni - wspomina ks. prałat Stanisław Gackowski. - Byłem tu proboszczem od niedawna, do tego skupionym na pracy duszpasterskiej, a nagle wydarzyło się coś takiego. Pamiętam jak również mi ściągano odciski palców, żeby wyeliminować potencjalnych sprawców tego czynu. Pamiętam, jak bardzo przeżywałem sam fakt włamania, ale też całe to policyjne zamieszanie związane z tym strasznym wydarzeniem – mówi obecny ks. senior w kościele ponorbertańskim, parafi WNMP w Żukowie.

Pięć lat temu przypomniano okoliczności tego zdarzenia

Sprawę włamania do skarbca kościoła ponorbertańskiego przypomniano pięć lat temu, przy okazji II Jarmarku Norbertańskiego w Żukowie. Mimo nagłośnienia w mediach, paramenty klasztorne jakby zapadły się pod ziemię.

Czy bezcenne szaty liturgiczne kiedykolwiek wrócą do kościoła ponorbertańskiego?

Beata Sztyber z Muzeum Narodowego w Gdańsku, wciąż jest pełna wiary, że taki dzień nadejdzie.

- Jestem przekonana, że była to tak zwana kradzież na zlecenie – mówi Beata Sztyber. - Te 35 lat, które minęły, to dla takich dzieł sztuki, a za takie dziś się uznaje prace sióstr norbertanek, to wcale nie jest długo. Być może właśnie teraz jest ten czas, gdy zleceniodawca tej kradzieży, zechce się "łupów" pozbyć. A więc wskazane byłoby obserwowanie aukcji zagranicznych, to żmudna robota, ale wykonalna.

Jak kontynuuje kustosz, nie ma innego sposobu do dotarcia do zleceniodawcy czy złodziei żukowskich eksponatów. Tym bardziej, że jeśli ktoś zdecydował się na tak ogromne przedsięwzięcie, jakim było to włamanie, to raczej nie po to, by żukowskie paramenty zniszczyć.

- Wiele wskazuje na to, że zostały wywiezione za granicę kraju, choć pewności mieć nie można – mówi Beata Sztyber, przypominając jednocześnie historię kradzieży w Muzeum w Poznaniu, kiedy obraz wiele lat wcześniej ukradziony w muzeum, tkwił za szafą osoby, która go ukradła. - W przypadku Żukowa mogła to być osoba, która żywi jakiś sentyment do dzieł z poprzednich dekad i która strasznie chciała mieć te szaty liturgiczne, dzieło sióstr norbertanek. Bo nie sądzę, że ukradła je dla zysku, żeby zrobić na tym jakiś złoty interes, chyba, że ktoś jest kolekcjonerem klasztornych haftów.

Jak dodaje Beata Sztyber, kilkukrotnie sprawdzała zagraniczne aukcje i zabierała się ponownie za ten temat, póki co bezskutecznie. Częściowo też z braku czasu, by oddać się konkretnie tej właśnie sprawie.

- Martwi mnie, że nikt z żukowian, w czasie, gdy mnoży się liczba detektywów entuzjastów czy amatorów, nie zainteresował się tak ważną dla dziedzictwa Żukowa sprawą – kontynuuje pani Beata. - Znam osobiście wielu przewodników turystycznych, którzy mają naprawdę ogromny zapał do pracy różnorakiej, między innymi takiego typu. Przecież wystarczyłoby, żeby ktoś taki śledził zagraniczne aukcje, bo jestem przekonana, że prędzej czy później te paramenty tam trafią.

Dla Beaty Sztyber, piszącej w roku 1989 pracę na temat żukowskiego kościoła poklasztornego, było to jedno z najgorszych przeżyć w jej życiu.

- Tydzień przed tym włamaniem zrobiłam pierwsze kolorowe zdjęcia tych szat liturgicznych – opowiada. - Podziwiałam je, wąchałam, mogłam ich dotknąć ze świadomością, że to dzieło sióstr norbertanek. Kilka dni później już ich nie było. Pozostał po nich siwy dym, pozostawiony przez milicjantów… Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała czegoś takiego przeżywać, a tym bardziej okoliczności, w jakich odbywały się przesłuchania przez milicję. Nigdy więcej!

Ks. Krzysztof Sagan jest przekonany, że skradzione eksponaty wrócą do Żukowa.

- Nadzieja nie umiera nigdy i ja też wierzę w to, że te eksponaty do nas wrócą – mówi ks. Krzysztof Sagan, obecny proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Żukowie. - Nie wiemy, czy znajdują się obecnie na terenie Europy, Polski, a może innych krajów na świecie. Na pewno liczymy na to, że któregoś dnia, jak znajdzie się jeden, to znajdą się wszystkie. Wszystko zależy od tego, czy osoba będąca w ich posiadaniu, zdecyduje się je wystawić czy spieniężyć.

Jak dodaje ks. Krzysztof, znamienne jest to, co powiedział mu kiedyś dyrektor Muzeum Narodowego, że na tamte specyficzne czasy lat 80., praktycznie z większością tego typu kradzieży, byli związani pracownicy służb bezpieczeństwa.

- Przecież przejście przez granicę z takimi rzeczami w czasach żelaznej kurtyny, było praktycznie niemożliwe bez odpowiedniego układu, relacji i pieniędzy. Generalnie musiał być ktoś, kto potrafił to tak ustawić, że pewne rzeczy mogły wyjechać z kraju bez jakichkolwiek konsekwencji - kontynuuje proboszcz.

Zdaniem ks. Krzysztofa, być może właśnie teraz, po 35 latach, a jeśli nie, to za rok lub 10, ale znajdzie się ktoś ze spadkobierców złodzieja, kto wystawi te przedmioty na aukcji, bo dla niego będą bezwartościowe.

- Tak naprawdę w całej tej sprawie chodzi o to, że jest to dziedzictwo żukowskiego kościoła ponorbertańskiego, dziedzictwo tego miejsca i mieszkańców Żukowa – kontynuuje ks. Krzysztof. - Dla nas nie jest to wartość materialna, ale historyczna, ogromne dobro i spuścizna. Siostry norbertanki tworzyły w Żukowie kulturę, którą chcielibyśmy pokazywać zwiedzającym nasze muzeum i być z tego dumnym.

Proboszcz nie spoczął na laurach

Nowe muzeum, które powstało w żukowskiej świątyni budzi podziw wśród wszystkich zwiedzających. Zastosowano w nim nowoczesny monitoring i systemy przywoływania, podłączone pod ochronę.

- Być może to nas ochroni od kolejnego takiego zdarzenia, ale też proszę zwrócić uwagę na to, że poza koroną Matki Boskiej, nie skradziono w 1989 roku żadnych złotych przedmiotów, co również upewnia mnie w tym, że była to kradzież na zlecenie i absolutnie nie dla zysku – mówi ks. Krzysztof. - Ci którzy przyszli wiedzieli po co przyszli i co mają wynieść.

Jak informuje ks. Krzysztof Sagan, parafia absolutnie nie odpuściła tematu kradzieży sprzed 35 lat.

- W tym roku, we współpracy z Uniwersytetem Gdańskim, zamierzamy przygotować profesjonalną informację, która będzie skatalogowaniem wszystkich tych ukradzionych rzeczy i wystawieniem ich publicznie z informacją, że są poszukiwane - mówi ks. Krzysztof. - Będzie to też wypuszczone przez Interpol, który będzie czuwał nad odbywającymi się aukcjami. Niestety, wymaga to czasu i pracy, więc pewnie ten projekt będzie gotowy dopiero w przyszłym roku. Ale na pewno nie odpuścimy, te szaty ponorbertańskie muszą wrócić do Żukowa – dodaje ks. Krzysztof Sagan.

35. rocznica tej kradzieży to też okazja, aby uzmysłowić sobie jakiego rodzaju była to kradzież, jak ogromna!

Być może dziś, w dobie Internetu, ktoś wie coś na temat tej kradzieży? Być może ktoś wie coś na temat tamtych zdarzeń z roku 1989 roku w Żukowie? Prosimy o kontakt wszystkich, którzy mogliby udzielić jakichkolwiek informacji.

Sporo informacji na temat haftu sióstr norbertanek, szat liturgicznych, które znajdowały się w żukowskiej świątyni i zostały skradzione, jak również eksponatów obecnie znajdujących się w przykościelnym muzeum, znaleźć można na stronie gminy Żukowo i parafii pw. WNMP w Żukowie.

Na ostatnich zdjęciach w galerii zamieściliśmy fotografie nowego, bardzo nowoczesnego Muzeum Norbertanek, które znajduje się w ponorbertańskim, żukowskim kościele. Z premedytacją nie publikujemy cennych eksponatów, po co kusić los...?

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rumia.naszemiasto.pl Nasze Miasto