Reda: Oszacują straty po gradobiciu

- W porozumieniu z wojewodą utworzyliśmy komisję i od przyszłego tygodnia ruszamy w teren: do rolników, którym kataklizm dosłownie wy-młócił pole, i do ogrodników, którzy stracili szklarnie wraz ze wszystkimi sadzonkami - wyjaśnia Janusz Molak, wiceburmistrz Redy. - Straty dopiero będą szacowane, ale już od ogrodników mamy wstępne informacje, że odtworzenie jednej dużej szklarni wraz z roślinami to koszt 250 tys. zł. A niektórzy potracili po kilka takich obiektów.

- 3-miesięczne sadzonki chryzantem, które hodowaliśmy na 1 listopada, zostały dosłownie poszatkowane przez spadające szkło - mówi Daniel Banaszak, jeden z redzkich ogrodników. - Zostajemy bez środków do życia do końca roku, bo już teraz nikt z nowych sadzonek nie wyhoduje chryzantem na Wszystkich Świętych, jest za późno. Zresztą nie mamy gdzie sadzić nowych roślin: wszystkie nasze obiekty, a mieliśmy 3 tys. metrów kw. pod szkłem, są uszkodzone. Nawet wejść do nich nie można, bo szkło leci na głowę.

Opinia gminno-wojewódzkiej komisji o stratach jest niezbędna dla rolników, by mogli starać się o pomoc. - Istnieją m.in. preferencyjne kredyty klęskowe, udzielane przez banki i dofinansowywane przez rząd, do udzielenia których jest potrzebny protokół z oszacowania szkód powstałych z powodu tzw. siły wyższej - mówi Stanisława Bujanowicz, p.o. dyrektor oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Gdyni.

Straty powstałe w podległych mu redzkich placówkach oszacowało już wejherowskie Starostwo Powiatowe.
- Grad zniszczył m.in. dach i elewację w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Redzie - mówi starosta Józef Reszke. - Wstępne straty sięgają 300 tys. zł. Piszemy wniosek do Ministerstwa Edukacji o dofinansowanie usuwania skutków kataklizmu. Są to pieniądze z rezerwy budżetowej przeznaczone głównie dla powodzian, ale nie zaszkodzi spróbować.