Wszystko wydarzyło się w sobotę około godziny 17. Artur wraz z ciocią i przyjaciółmi wypoczywał nad jeziorem w Bieszkowicach. Przyjechali rano rowerami i planowali zostać do wieczora. To zresztą był pierwszy wyjazd Artura nad jezioro bez rodziców, pojechała z nim jednak siostra taty. Siedzieliśmy przy stole, patrząc na wodę. Obserwowaliśmy parę młodych ludzi, którzy na dmuchanym materacu wypłynęli na środek jeziora, śmiali się. Dziewczyna siedziała na materacu, a chłopak był w wodzie - relacjonuje zdarzenie gimnazjalista. - Po jakimś czasie ktoś z nas nagle zauważył, że obie osoby znalazły się w wodzie i wtedy usłyszeliśmy dramatyczny krzyk dziewczyny "Ludzie, pomóżcie nam"!
Na ratunek topiącej się parze ruszyli najpierw dwaj starsi koledzy Artura. Żeby było szybciej, chcieli biec w wodzie najdłużej jak to możliwe, a dopiero potem płynąć. Jednak obaj zagrzebali się w mule i nie mogli się ruszyć. Wtedy padło pytanie obserwującej wszystko kobiety - Czy ktoś tu potrafi pływać? Rozejrzałem się po wszystkich i okazało się, że chyba tylko ja umiem - mówi rumianin. - Była chwila, gdy się zawahałem i pomyślałem, że to niebezpieczne, że coś może mi grozić, ale wskoczyłem do wody. To był instynkt.
Początkowo chłopak za cel obrał opustoszały materac, jednak kątem oka zauważył, że jakiś mężczyzna z drugiego brzegu jeziora płynie w to samo miejsce, więc zmienił zamiary i skierował się w stronę dziewczyny. Na szczęście, bo bez jego pomocy nie miałaby siły utrzymać się na powierzchni. Wiedziałem, że nie mam szans doholować tonącej do brzegu, bo nigdy tego nie robiłem, a poza tym od lądu dzieliła nas duża odległość - wspomina chłopiec. - Po prostu trzymałem ją, żeby nie zanurzyła się pod wodą. Była przerażona i bardzo niespokojna, parę razy ja znalazłem się pod powierzchnią, ale żadna z tych sytuacji nie była dla mnie realnym zagrożeniem.
W tym czasie uczestniczący w akcji ratunkowej mężczyzna przetransportował w ich stronę materac. Wspięli się na niego we trójkę i tak dotarli do brzegu.
Niestety 26-letni Maciej, który wraz z dziewczyną znalazł się na środku jeziora, nie przeżył. Mężczyzna, który nurkował, by go uratować, zaprzestał poszukiwań, było zbyt głęboko i zbyt ciemno. W niedzielę rano ciało chłopaka, również mieszkańca Rumi, wyłowili płetwonurkowie.
-Jestem bardzo dumna z syna - mówi mama Artura. - To, co zrobił świadczy, że nie myśli tylko o sobie, że nie jest mu obojętny los drugiego człowieka. Wykazał się odwagą i rozsądkiem, prawidłowo oszacował swoje siły. Zresztą to dobry chłopak, cichy, spokojny, może trochę zamknięty w sobie. Ale gdy mąż budował dom, zawsze mógł liczyć na pomoc Artura. Pewnie to noszenie wiader ze żwirem, a także lekcje karate i upodobanie syna do sportu sprawiły, że był w stanie uratować tę dziewczynę, a przy okazji nie stracić swojego życia. Poza tym on jest w czepku urodzony i to dosłownie. Gdy przyszedł na świat, wszystkie pielęgniarki przybiegły do sali, gdzie rodziłam, żeby zobaczyć bardzo rzadki przypadek, gdy dziecko rodzi się z dziwną powłoką na główce. To szczęście teraz mu się przydało.
Gdy znaleźliśmy się już na brzegu, miałem wątpliwości, czy mój udział w akcji był w ogóle potrzebny - mówi bohaterski czternastolatek. - Ale sanitariuszka w karetce zapewniała mnie, że gdyby nie moja interwencja, byłaby nie jedna, a dwie ofiary.
Artur w karetce znalazł się najprawdopodobniej z powodu stresu wywołanego tragicznym zdarzeniem, dostał środki uspokajające i do do domu wrócił już nie rowerem, jak to było w planach, ale samochodem. Nie wiedziałem, jak o tym wszystkim opowiedzieć rodzicom - wyznaje chłopiec. - Ostatecznie ciocia powiadomiła tatę, ja mamę, by jakoś złagodzić szok.
Czyn czternastolatka doceniła również burmistrz Elżbieta Rogala-Kończak, odwiedzając go w domu i wręczając mu dyplom i drobny upominek.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?